Marion Zimmer Bradley – Mgły Avalonu
Fot. Parvat Magazine

Marion Zimmer Bradley – Mgły Avalonu

„1500 stron legendy arturiańskiej opowiedzianej z perspektywy kobiet” - to tak w skrócie opis książki Marion Zimmer Bradley. Mgły Avalonu od kilkudziesięciu lat należą do klasyki gatunku fantasy. Wielu zalicza ją do nurtu feministycznej fantasy, ze względu na poglądy autorki (dość skrajne, jeśli przejrzeć jej biografię). Pytanie, czy warto poświęcić kilkanaście godzin na przeczytanie tego opasłego tomu?

Dość ostrożnie podchodzę do książek, które opisuje się jako „klasyka gatunku”, „światowy bestseller”, „książka, którą musisz przeczytać!”. Nie ukrywajmy, że książki to też biznes i można się naciąć. Postanowiłem dać szansę Mgłom Avalonu i dziś tego nie żałuję :-). Poniżej krótki opis książki, a dalej moje odczucia co do lektury. 

"Albowiem, tak jak mówię, zmienił się sam świat. Był taki czas, kiedy wędrowiec, jeśli miał ochotę i znał choćby kilka tajemnic, mógł wypłynąć łodzią na Morze Lata i dotrzeć nie do Glastonbury pełnego mnichów, lecz do Świętej Wyspy Avalon. W tamtych czasach wrota łączące światy unosiły się we mgle i otwierały się wedle woli i myśli wędrowca..."

Morgiana, obdarzona darem Wzroku i związana z losem Artura Pendragona, swego brata-kochanka, opowiada historię krótkiej świetności Kamelotu. Nie jest to jednak opowieść o rycerskich czynach, lecz widziana kobiecym okiem wizja społeczeństwa u progu dziejowych zmian.

Mgły Avalonu (tytuł oryginalny: The Mists of Avalon) to tzw. retelling opowieści o królu Arturze. Dzieje narodzin, rozkwitu i upadku świetności dworu króla Artura opowiedziane zostały z punktu widzenia bohaterek legendy, pozostających zazwyczaj w cieniu postaci męskich. Powieść skupia się głównie na siostrze Artura, Morganie, ale także na jego matce Igrianie, żonie Ginewrze oraz Pani Jeziora – Vivianie.

Oczywiście nie zabraknie również: Lancelota, Uthera Pendragona, Mordreda, Merlina (który tutaj jest raczej nazwą stanowiska, a nie osobą) i tabunu innych bohaterów.

Marion Zimmer Bradley nie ograniczyła się do jednego tomu. Na przestrzeni lat ukazywały się kolejne tomy. Na polski przetłumaczono Mgły Avalonu, Leśny dom, Panią Avalonu i Kapłankę Avalonu). Uznaje się, że Mgły Avalonu są największym dokonaniem MZB.

Bogaty o tą wiedzę zacząłem czytać i czytać tą "cegłę". Oryginalnie były wydane w kilku częściach, lecz polski wydawca zdecydował się na połączenie wszystkiego w całość.

Mgły Avalonu to prawdziwa saga opisująca dzieje kilku pokoleń, a wszystko obraca się wokół Artura. Działań mających wpływ na jego narodziny, dorastania, panowania i jego śmierci.

Okładka polskiego wydania

Motyw arturiański jest mocno obecny w popkulturze, zwłaszcza w anglosaskiej. Pojawiło się sporo filmów korzystających z tej legendy. Ogólnie więc typowy Polak będzie kojarzył takie słowa jak: Król Artur, Ginewra, Lancelot, Excalibur, Merlin, Camelot i pewnie kilka innych. Wydaje się, że nic nowego… ale coś jest na rzeczy.

Jest to opowieść o walce, władzy, dominacji, rozwoju chrześcijaństwa na Wyspach, zmierzchu pogaństwa, rycerstwie. Autorka w konwencji fantasy napisała dramat, jak i powieść romantyczną.

Bohaterowie są świetnie zarysowani od strony psychicznej. Jeszcze raz warto zwrócić uwagę, że głównymi bohaterami książki są kobiety, które zrywają ze stereotypowymi poglądami. Tutaj biorą one aktywnie udział w wydarzeniach politycznych, są niezależne od mężczyzn (albo próbują się stać). Nierzadko mają decydujący wpływ na główne wydarzenia. 

W tym fantasy nie uświadczycie za dużo akcji bitewnej, epickich walk na miecze. Będzie raczej przegadana, wątków jest mnóstwo. Zarówno politycznych, jak i miłosnych :-).

Pomimo tego, że książka jest naprawdę długa to czyta się ją zaskakująco dobrze. Niestety autorce nie udało się uniknąć przydługich fragmentów, których wycięcie (według mnie) wyszłoby książce na dobre. Oceniam je gdzieś na około 10-20% książki.

Dla mnie Mgły Avalonu miały szansę stać się absolutnym arcydziełem gatunku, gdyby książka była bardziej „obiektywna”, a autorka nie pastwiła się nad „głupotą duchowieństwa”, która na kartach powieści jest mocno krytykowane względem „pogaństwa”, które właściwie nie ma żadnych wad. Oberwało się również niemalże wszystkim mężczyznom.

Ogólnie na dłuższą metę takie „wtręty” są męczące i obniżają nieco poziom książki. Zwróćcie uwagę, że piszę te słowa z perspektywy faceta, więc raczej subiektywnie. Być może niektórym przedstawicielkom płci pięknej, nie będzie to przeszkadzało.

Mimo swoich wad Mgły Avalonu to jednak klasyka gatunku fantasy i absolutne „must read” dla każdego fana legendy arturiańskiej. Sugeruję jednak nie obierać sobie tej książki jako pierwsza lektura fantasy w życiu ;). "Plusy" zdecydowanie przeważają nad "minusami" książki.